Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

10 wypróbowanych sposobów by skopać rozmowę kwalifikacyjną

140 563  
230   20  
Rozmowa kwalifikacyjna to takie dziwne narzędzie, które pozwala zweryfikować nie to, czy kandydat nadaje się do pracy, a to, w jaki sposób zareagowałby na inwazję kosmitów siedząc na sedesie albo czy jest psychicznie gotowy na to, by zostać przywódcą duchowym Madagaskaru.

Niemniej jednak w większości wypadków rozmowy kwalifikacyjne są konieczne. W większości wypadków wyglądają też identycznie, a pytania się powtarzają. Czasem jednak odpowiedzi kandydatów wymykają się standardom - tak jak 10 poniższych, autentycznych.


#1. Najbardziej oklepane pytanie świata

„Dlaczego chcesz pracować w naszej firmie?”

Jest kilka możliwych wariantów. Zaczynając od szczerych „bo potrzebuję pieniędzy i guzik mnie obchodzi, gdzie je zdobędę” albo „a właściwie to czym się zajmuje wasza firma?”, a kończąc na oczekiwanych „ponieważ dostrzegam potencjał, który pomoże mi się rozwinąć, dając firmie ogromne korzyści”. Tak czy inaczej coś odpowiedzieć trzeba. I lepiej żeby tym czymś nie było...

„Dobre pytanie. Właściwie to jeszcze się nad tym nie zastanawiałem.”


#2. Pozdrowienia dla szefa

„Dlaczego ostatnio tak często zmieniałeś pracę?”
Och, mogą być setki przyczyn. Prawdziwych i wymyślonych. A to praca okazała się czymś innym, niż miała, a to nastąpiła restrukturyzacja, a to nie widziało się możliwości dalszego rozwoju. Względnie - szuka się nowych wyzwań. Ponieważ jednak różnej maści doradcy zawodowi zabraniają przede wszystkim kłamać na rozmowach kwalifikacyjnych, w jednej z firm rekruter usłyszał bardzo szczerą odpowiedź.

„Ponieważ mój szef to kutas. Wszyscy szefowie to kutasy!”
- Opowiedz mi o sobie.
- Mam ponad 5 lat doświadczenia. Jestem ekspertem w ____, ____ i _____. Uzupełnij luki według własnych potrzeb.

 

#3. Przyprowadzić referencje

„Proszę przynieść kopie CV i trzy referencje”
Nieznajomość trudnych słów nie jest niczym zawstydzającym - wszak po to właśnie wymyślono słowniki, by móc szybko sprawdzić znaczenie skomplikowanych wyrazów. Jednakże w dobie komputerów sztuka korzystania ze słowników zanikła. Przekonał się o tym pewien mężczyzna w Stanach Zjednoczonych, który poproszony został o przyniesienie kopii CV i referencji. Zadzwonił godzinę przed umówionym spotkaniem, odwołując rozmowę.

„Niestety, moje referencje nie mogą dzisiaj przyjść ze mną.”


#4. Nie ma głupich pytań

Kto pyta, nie błądzi - tak mówią. Mówią też, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie, ale to wszystko przecież jedna wielka gimnastyka słowna, kiedy na rozwiązanie czekają znacznie większe i znacznie bardziej poważne problemy. Jak ten, który trapił pewną - tak, amerykańską - kandydatkę do pracy.

„Co się stanie, jeśli któregoś dnia obudzę się i uznam, że nie mam ochoty iść do pracy?”

 

#5. Praca w biurze nie interesuje mnie

„Oferujemy własne krzesło i słuchawkę Bluetooth po wpłaceniu kaucji.”

Warunki oferowane przez niektórych pracodawców rzeczywiście bywają ekstremalne, ale oczekiwania przyszłych pracowników - zwłaszcza po skonfrontowaniu z realnymi możliwościami - bywają wcale nie mniej kosmiczne. Ot jak u tego kandydata, który uznał, że praca w biurze jednak nie do końca wpisuje się w jego plany.

„Będę pracował dla was, jeśli wystawicie mi biurko o tam, na podwórko.”


#6. CV? CV to tylko sugestia

„Świetną uczelnię pan skończył, gratuluję!”

Istnieją różne szkoły pisania CV. Jedna wymaga bezwzględnej szczerości i dokładności, inne z kolei pozwalają na „szminkowanie prawdy”, by kandydat wyglądał bardziej atrakcyjnie (”bo tak naprawdę to i tak nikt nie zagląda do CV”). Jednak kłamać też trzeba umieć, a przyłapanym na kłamstwie trzeba umieć wyjść z twarzą. Niekoniecznie tak:

„Wspaniale, że ta uczelnia zwróciła pańską uwagę. Tylko że tak naprawdę wcale jej nie skończyłem”.


#7. O miejscu pracy

Wszystkie poprzednie przykłady są owszem dziwne, ale mimo wszystko mieszczą się w granicach wyobrażalnej jeszcze głupoty. Gorzej, gdy na terytorium głupoty wkracza jeszcze absurd. Tak jak w przypadku pewnego mężczyzny, którego jedna z amerykańskich firm uważała za interesującego kandydata do objęcia posady. Ponieważ na rozmowę kwalifikacyjną przylatywał z bardzo daleka, firma wysłała po niego przedstawiciela, który miał odebrać przyszłego pracownika z lotniska. Cóż, pierwsze (i ostatnie zarazem) spotkanie z kandydatem nie przebiegło do końca po myśli stron.

„Pie*dolę, tu jest za zimno. Nie będę żył ani pracował w takim mieście! Wracam do domu!”

- Przykro mi, panie Naheed, nie możemy pana przyjąć. Wszystkie prace, którymi jest pan zainteresowany, już zlecamy pracownikom w pana ojczyźnie.

 

#8. Co byś zrobił, gdyby...

„Jak poprawiłbyś wyniki sprzedaży?”

To naturalne pytanie, jakiego może spodziewać się osoba ubiegająca się o stanowisko menadżera do spraw sprzedaży, warto więc być na nie przygotowanym. Nawet przy pomocy żartu w stylu „zatrudnijcie mnie, to się przekonacie”. Jednak zdecydowanie najgorszym pomysłem - oczywiście już przetestowanym - było rzucenie

„Nie wiem, muszę to przemyśleć.”

i wyjście.


#9. Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie

Termin rozmowy kwalifikacyjnej zwykle wyznacza pracodawca, a potencjalnemu kandydatowi na stanowisko pozostaje pokornie go zaakceptować. Koniec końców bezrobotny nie powinien mieć przecież żadnego życia, obowiązków, dzieci. Niczego, czego nie mógłby w dowolnym momencie porzucić. Gorzej, gdy kandydat nie jest tak bezrobotny, jak zwykł przedstawiać. I gdy termin rozmowy kwalifikacyjnej „trochę” pokrywa się ze zmianą w pierwszej pracy. Cóż zrobić w tej sytuacji? Na pewno nie dzwonić z biura rekrutera i nie tłumaczyć pierwszemu szefowi, że jest się obłożnie chorym i nie ma szans dotrzeć do pracy.

- W jaki sposób byś się opisał?
- Słownie, ale przygotowałem też taniec.

 

#10. Za zgodą alfonsa

„Jesteśmy gotowi zaoferować pani pracę.”

Co w tej sytuacji robi kandydatka? Oczywiście zastanawia się, w jaki sposób negocjować pensję, myśli, czy dostanie samochód służbowy i odlicza dni do pierwszego urlopu. W praktyce dziękuje uprzejmie i zachowując godność dopina formalności. No chyba że kandydatka ta jest dwudziestokilkuletnią dziewczyną ze Stanów Zjednoczonych. W tej sytuacji mówi bowiem, że - owszem - przyjmie pracę, ale tylko pod warunkiem, że jej przyszłego szefa polubi jej... chłopak. A następnie z rozbrajającą szczerością pyta, czy może go wprowadzić, bo biedaczek (chłopak, nie szef) czeka za drzwiami.


I pomyśleć, że ludzie na świecie naprawdę potrzebują pracy...!

Oglądany: 140563x | Komentarzy: 20 | Okejek: 230 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało