W ogóle to najlepszy teleskop to taki, przez który będziesz często patrzeć. Jak masz kupić wielką krowę, której nie będzie Ci się chciało targać na dwór, to bez sensu
Im większa apertura, tym generalnie obraz jaśniejszy (bo zbiera więcej światła) i większa zdolność rozdzielcza (co się przekłada na maksymalne użyteczne powiększenie, ale też na możliwość rozróżniania szczegółów np. na powierzchni Księżyca, rozdzielenia gwiazd podwójnych na składniki itp.).
Teleskopy Newtona na montażu Dobsona są uznawane za takie chyba najbardziej uniwersalne i często polecane na początek. Ich zaletą jest to, że są dość tanie, szczególnie w stosunku do apertury i - jak wszystkie reflektory - pozbawione aberracji chromatycznej. Z racji tego, że są to układy otwarte, to dość szybko się chłodzą (powietrze wewnątrz tuby musi mieć temperaturę otoczenia, bo inaczej pojawiają się w niej turbulencje i to po prostu widać, obraz faluje, jakby się patrzyło przez płynącą wodę).
Wadą jest to, że są otwarte, więc do środka łatwo dostaje się kurz, który osiada na zwierciadle (ale to jakiś straszny problem nie jest; jeśli się nie poprzykleja, to można go po prostu zdmuchnąć, byle nie paszczowo
); wymagają kolimacji raz na jakiś czas i wykazują aberrację geometryczną zwaną komą (im dalej od środka pola widzenia, tym bardziej gwiazdy wyglądają nie jak punkty, ale jak takie przecinki), są oczywiście specjalne soczewki ten efekt niwelujące, ale parę złotych kosztują i na początek nie warto się tym przejmować.
Jeśli chodzi o montaż Dobsona, to przede wszystkim jest on tani i to jest jego główna zaleta. Jest to niestety montaż azymutalny, więc robienie zdjęć właściwie odpada (bo rotacja pola, jak już było wspomniane - poza naprawdę jasnymi obiektami, które wymagają krótkiego czasu naświetlania, np. Księżyc); trudniej też śledzić obiekty na niebie: gwiazdy uciekają z pola widzenia, bo Ziemia się obraca, więc trzeba ten ruch kompensować. Montaże paralaktyczne skonstruowane są tak, że ta kompensacja odbywa się przez obrót wokół jednej osi i ze stałą prędkością (więc można podłączyć prosty silnik, który zrobi robotę za człowieka), w przypadku azymutalnych trzeba ciągle śledzić w dwóch osiach ze zmiennymi prędkościami (więc zwykłe silniki bez komputerowego sterowania sobie z tym nie poradzą).
Virtuoso to fajny gadżet, bo to śledzenie właśnie jest w stanie zrealizować (i chyba nawet umie GoTo, czyli wybierasz sobie obiekt na niebie z listy i on Ci w niego wyceluje - ale częścią zabawy jest samodzielne odszukanie danego obiektu na niebie), ale fotek i tak nie porobisz, bo to ciągle montaż azymutalny. Ten dołączony do niego Maksutow ma jednak dużo mniejszą aperturę, a przy tym dużo dłuższą ogniskową, więc ma małe pole widzenia w porównaniu z Newtonem. Weź też pod uwagę, że Virtuoso to tzw. tabletop, czyli że musisz go postawić na jakimś stoliku czy czymś, bo jak będzie stał na ziemi, to do patrzenia przez niego trzeba się będzie położyć.
Za takie pieniądze to ja bym się zastanawiał nad jakimś refraktorem na montażu paralaktycznym, np. coś takiego:
https://teleskopy.pl/product_info.php?cPath=21_33&products_id=1651&lunety=Teleskop%20Sky%20Watcher%20Synta%20R%2090%20900%20EQ%203%202 albo
https://teleskopy.pl/product_info.php?cPath=21_33&products_id=1499&lunety=Teleskop%20Sky%20Watcher%20Synta%20R%20102%201000%20EQ%203%202%20BK1021EQ3%202
albo właśnie nad Newtonem na Dobsonie (jakkolwiek by to nie brzmiało
).
W tych dwóch pierwszych zaletą jest całkiem przyzwoity montaż paralaktyczny, a wadą jest wyraźna aberracja chromatyczna i niewielka apertura. Newton wygrywa aperturą, ale montaż jest mniej przyjazny (choć trzeba mieć na uwadze, że na początku obsługa paralaktyka jest jednak mocno nieintuicyjna, bo się to wszystko kręci w różne strony, pozornie bez ładu i składu
).
W przypadku Newtona z aperturą chyba też nie ma co szaleć, szczególnie jeśli przez większość czasu będziesz obserwować z miasta - bo raz, że w mieście ciągle jest jasno, nawet w nocy, a dwa, że powietrze jest bardziej zapylone i trudniej o lepszy seeing (czyli generalnie stabilność atmosfery) niż na wiosce, więc może być tak, że nawet nie byłabyś w stanie zobaczyć różnicy między 6" a 8".
Ewentualnie może faktycznie warto na początek zainwestować w jakąś przyzwoitą lornetkę - można przez nią zobaczyć naprawdę dużo, więcej niż by się mogło wydawać, do tego jest dużo prostsza i bardziej intuicyjna w obsłudze i nada się też do obserwacji "naziemnych". A, no i przez lornetkę patrzysz obojgiem oczu, a przez teleskop tylko jednym - to też robi różnicę.
I miej świadomość, żeby się nie zrażać od samego początku, że czego byś nie kupiła, to nie będzie takich obrazów jak z Hubble'a, choćby nie wiem co - np. obraz mgławic itp. nie będzie kolorowy i będzie dużo mniej szczegółów - jest to kwestia budowy ludzkiego oka i samej natury światła.
Aha - te domyślnie dołączane do zestawu okulary są raczej mocno bez szału. Skoro całość kosztuje tysiaka z czymś, a za sam porządny okular potrafią zaśpiewać kilka stów - to nie ma się co cudów spodziewać, szczególnie jeśli chodzi o te krótkoogniskowe.