< > wszystkie blogi

KwaZulu-Natal - pierwsze starcie

18 listopada 2016
Pod koniec września 2016 roku samolot dubajskich linii lotniczych wylądował na lotnisku King Shaka oddalonym o około 35 kilometrów od Durbanu - tak zaczęła się moja najwieksza jak do tej pory przygoda.
Nigdy wczesniej nie byłem za granicą. Serio, nawet w Czechach. Gdy tylko pojawiła się okazja, żeby wyjechać na 3-letnią wycieczkę w miejsce położone 10000 km od domu nie wachałem się ani chwili i po dwóch miesiącach załatwiania papierologii i czekania na wizę wsiadłem na pokład samolotu. Nie bez strachu - w końcu pierwszy lot jest pewnego rodzaju przeżyciem i atrakcją, jednak szczęśliwie obyło się bez wybuchów a ja już wiem, że w moim prywatnym rankingu pociągi zostały zdeklasowane i lotnictwo stało się moją ulubioną formą transportu. Muszę przyznać, że pierwsze wrażenia po wylądowaniu w Afryce były dość dalekie od oczekiwań. Zazwyczaj, gdy człowiek myśli o tym kontynencie na myśl przychodzą mu gorące, pustynne rejony Sahelu, Namibu i Kalahari lub gorące i wilgotne lasy równikowe Konga. Jak pewnie zauważyliście słowo "gorące" jest tu kluczowe. Pierwszy szok przeżyłem po wylądowaniu. Pogoda na miejscu była o wiele gorsza niż w Polsce w dniu mojego wylotu. Szaro, buro, lało i do tego bez swetra ani rusz. Przez cały pierwszy tydzień chodziłem z gilem po sam pas. (Osiągnięcie odblokowane: "Złap przeziębienie pierwszego dnia w Afryce"!). Na szczeście później było zdecydowanie cieplej (tylko raz, wczesną wiosną, w środku nocy temperatura spadła do ok. 10 st. Celsjusza. Zazwyczaj utrzymuje się powyżej 20 st. w ciągu doby), ale pogoda we wschodniej części kraju jest co najmniej nieprzewidywalna, żeby nie użyć cieższego kalibru epitetów. Warto zapomnieć o czymś takim jak prognoza pogody. Jedyne co można przewidzieć za jej pomocą to poziom wilgotności powietrza - zawsze zbyt wysoki, co sprawia, że człowiek bardzo szybko uczy się, iż ubranie które choćby lekko, leciusieńko zamokło na deszczu ma trafić na sznur do suszenia prania w suchym i przewiewnym miejscu. Człowiek również bardzo, bardzo szybko uczy się iż moskitiera w oknach jest darem od Najswiętszego Czajniczka Russella. Czy warto mieć przy sobie parasol? Warto, szczególnie w dwóch przypadkach: 1. Będzie padać (zazwyczaj deszcz spada szybko i gwałtownie, choć podczas mojego krótkiego jak na razie pobytu przydarzyły się dwa tygodnie ciągłego siąpiącego deszczu dość często przerywanego burzami) 2. Będzie słonecznie (z racji położenia geograficznego słońce jest tu dość wysoko nad horyzontem i potrafi całkiem nieźle przysmażyć, więc przenośne źródło cienia potrafi być bardzo przydatne). Błogosławione suche dni z pełnym zachmurzeniem i temperaturą powyżej 25 st. Celsjusza. Inrygujące jest to, iż z powodów gospodarczo-politycznych nie istnieje tu pojęcie stref czasowych, więc cały kraj posługuje się jednym i tym samym czasem - dokładnie tym samym co czas letni w Polsce. W praktyce oznacza to, że na zachodzie słońce wschodzi i zachodzi prawie godzinę później niż prowincji KwaZulu-Natal. W dniu dzisiejszym słońce wzeszło o godzinie 4:51, co powoduje iż ok. godziny 8:00, kiedy to wychodzę do pracy, slońce jest na tyle wysoko, żeby uznac je za upierdliwe (o ile w ogóle się pojawi, bo jak pisałem wcześniej nie jest to wcale takie oczywiste). Autochtoni barw wszelakich obchodzą to poprzez wychodzenie do pracy ok. 6:00, ale jestem zbytnio przywiązany do mojego łóżka i nie potrafię zdobyć się na takie poświęcenie (jeszcze). Słońce zachodzi aktualnie około godziny 18:30 i mimo tego, iż zbliża się przesilenie letnie, czas ten nie przesunie się zbytnio, z powodu położenia geograficznego. Oznacza to, iż aktualnie ok. godziny 18 cała okolica zamiera. Mimo wczesnej pory na ulicy mozna zobaczyć tylko pojedyncze samochody i praktycznie puste chodniki. Co jest najlepszym dowodem na to, że coś jest jednak nie do końca w porządku z bezpieczeństwem w tym miejscu. Nie dotyczy to oczywiście części rozrywkowej miasta, ale o tym napiszę innym razem. Pozdrawiam, Eth Durban RPA
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi