Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Najszybszy nazista na świecie - o tym, jak Niemcy w 1939 roku usiłowali rozpędzić samochód do 750 km/h

63 937  
230   38  
Adolf Hitler miał wielkie ambicje. Marzyło mu się, aby cały świat zobaczył potęgę aryjskiego narodu. Blondwłosi sportowcy urodzili się, by zdobywać złote medale, niemieckie dziewczęta powinny tryskać urodą i witalnością, a nazistowscy naukowcy mieli zawstydzać swym geniuszem zagranicznych kolegów. Niemcy winni być najmądrzejsi, najsilniejsi i… najszybsi!

Aby nadać Niemcowi prędkość, która sprawi, że wielka Rzesza zapisze się w historii światowych rekordów, trzeba było najpierw zbudować dla niego odpowiednią maszynę. Oto historia tego pojazdu. Od dnia, w którym człowiek zasiadł za sterami pierwszego samochodu, jego ambicją było nadać temu wehikułowi jak największe tempo. W 1898 roku pochodzący z Francji Gaston de Chasseloup-Laubat osiągnął oszałamiającą prędkość 63 kilometrów na godzinę. Zaledwie trzy dekady później rekord należał już do Amerykanów, którzy na plaży Daytona rozpędzili bolid do 333 km/h!

"Rakieta Stanleya" w 1906 pojechała z szybkością 206 km/h

Przez kolejne lata tytuł konstruktorów najszybszych maszyn lądowych na świecie wyrywali sobie inżynierowie z USA i Brytyjczycy. I właściwie nikt nie mógł im podskoczyć. Budowane przez nich maszyny nie miały sobie równych. Kiedy w 1935 roku Malcolm Campbell popędził z szybkością 484 km/h, głos postanowili zabrać Niemcy.
Światowej sławy kierowca wyścigowy Hans Stuck zaraził Adolfa Hitlera pomysłem zbudowania najszybszego pojazdu na świecie. Namówienie wodza III Rzeszy do poparcia tego projektu wcale nie było trudne. Führer był przecież zarówno wielkim miłośnikiem wyścigów samochodowych, jak i wszelkich nowinek technologicznych.
Na ten szczytny cel Hitler zgodził się przeznaczyć zawrotną sumę 600 tysięcy marek, a za stworzenie bolidu miała być odpowiedzialna fabryka samochodów Mercedes-Benz.


To oczywiste, że projektantem pojazdu musiał zostać ktoś, kto już wcześniej zaskarbił sobie zaufanie Adolfa. Ferdinand Porsche parę lat wcześniej przedstawił wodzowi czeski projekt „auta dla ludu”. Volkswagen „Garbus” podbił serce Hitlera, za co ten odwdzięczył się projektantowi pomocą w otworzeniu jego własnej fabryki samochodów, a nawet kazał wręczyć mu nagrodę, która to miała być nazistowskim odpowiednikiem nagrody Nobla.


Nietrudno się więc domyślić, że w 1937 roku to właśnie Ferdinand Porsche wytypowany został do stworzeniu projektu najszybszego wozu na świecie.
Celem było pobicie dotychczasowego rekordu i rozpędzenie auta do 550 km/h. Ambitne plany konstruktorów pokrzyżowali jednak cholerni Brytyjczycy, którzy nieoczekiwanie w 1938 roku przekroczyli tę prędkość. Trzeba więc było wprowadzić do projektu kilka drastycznych zmian i podnieść poprzeczkę tak wysoko, żeby żaden konkurent jeszcze przez wiele lat jej nie dosięgnął…


Mercedes T80, bo tak niemiecki bolid został ochrzczony, dostał całkiem nowe bebechy. Myślicie, że na potrzeby auta zbudowano specjalny silnik? Nic z tych rzeczy. Postawiono na sprawdzoną technologię. Nazistowski cud techniki dostał więc w prezencie dwunastocylindrowy, prototypowy silnik Daimler-Benz DB 603. To nieco unowocześniona wersja napędu, który montowany był dotąd w myśliwcach Messerschmitt Bf-109.
Auto miało 8 metrów długości i ważyło prawie 3 tony, z czego sam silnik stanowił jedną trzecią ciężaru T80.


Porsche słusznie uznał, że kluczem do sukcesu jest tu aerodynamika, dlatego sam kształt pojazdu wzorowany był na rozwiązaniach, które sprawdzały się przy budowie samolotów. Opływowa, posiadająca trzy osie maszyna zaopatrzona więc została w dwa ogony i skrzydła, które miały zwiększyć siłę docisku. Aby odpalić silnik, trzeba go było zalać specjalną mieszanką, w której skład wchodził aceton, etanol, metanol, eter, nitrobenzen i paliwo lotnicze.


W ambitnych planach prześcignięcia amerykańskich i brytyjskich kierowców nie przeszkodziła nawet tragedia, do której doszło w styczniu 1938 roku, kiedy to Niemiec - Bernd Rosemeyer usiłował rozpędzić do maksimum inne dzieło niemieckich inżynierów. Po przekroczeniu 400 km/h kierowca stracił kontrolę nad swoim pojazdem i wypadł z toru.


Oczywiście zginął na miejscu. Hitler z miejsca uznał Rosemeyera za narodowego bohatera, a konstruktorzy T80 zadbali o to, aby w budowie tego bolidu nie powtórzono błędów jego poprzedników.


Rekord miał być bity na terenie Niemiec. Pojemność skokowa 44,5 litra i 3000 koni mechanicznych – ta rakieta miała bez trudu rozpędzić się 750 km/h! Budowę pojazdu zakończono w 1939 roku. Mimo że oficjalnie maszynę ochrzczono mianem Mercedes T80, to, zachwycony kolejnym triumfem aryjskiej myśli technologicznej Hitler nazywał ją Schwarzer Vogel, czyli „Czarny Ptak”. Wódz planował bowiem przemalowanie bolidu na kolor czarny i udekorowanie go wielką swastyką.


Popisowy przejazd ku chwale Rzeszy miał się odbyć nie na specjalnym torze ani na wyschniętym jeziorze, jak to zwykle miało miejsce w innych krajach. „Czarny Ptak” miał pomknąć po Autobahnie, czyli po kolejnej dumie niemieckiego narodu. Była to jedna z pierwszych rzeczy, która Führer wprowadził w życie, kiedy tylko doszedł do władzy. W czasie, gdy inne państwa usiłowały wyjść z kryzysu gospodarczego, on nakazał zatrudniać bezrobotnych do pracy przy budowie autostrad. Stanowiło to część wielkiego planu Hitlera – szerokie, dobrze utwardzone drogi łączące duże niemieckie miasta miały służyć nie tylko cywilom, ale przede wszystkim wojsku. W ciągu dosłownie kilku lat udało się zbudować 4000 kilometrów autostrad!


I to właśnie na 10-kilometrowym odcinku jednej z nowych dróg rekord bić miał wehikuł zaprojektowany przez Ferdinanda Porsche. Plany jednak pokrzyżował wybuch II Wojny Światowej. Sprawę bicia rekordu przesunięto więc na dalszy plan. Wymontowano z bolidu silnik, a sam pojazd przetransportowano do Austrii, gdzie miał bezpiecznie czekać na lepsze czasy. Te jednak nigdy nie nadeszły. Po wojnie pozbawiony bebechów pojazd wystawiono w muzeum Mercedesa w Stuttgarcie.


Wiele osób uważa, że napędzany podrasowanym silnikiem z Messerschmitta T80 był w stanie osiągnąć planowaną prędkość 750 km/h i istnieje spore prawdopodobieństwo, że marzenie Hitlera by się spełniło. Wprawdzie pojawiły się głosy, aby inżynierowie Mercedesa na nowo wstawili do nazistowskiego bolidu silnik i spróbowali sprawdzić tę bestię w akcji. Nic z tego jednak nie wyszło. T80 pozostał eksponatem muzealnym.


Dopiero dwie dekady po zakończeniu wojny amerykański kierowca Craig Breedlove zapisał się w historii rozpędzając swój napędzany silnikiem odrzutowym bolid do 754 km/h. I trzeba tu zaznaczyć, że nie mówimy o pojeździe z mocą przenoszoną na koła - w tej kategorii póki co rekordzistą jest George Poteet. W 2012 zasiadł on za sterami wehikułu zwanego Speed Demon i osiągnął szybkość 707 km/h.
Być może rekord, który wymarzył się niemieckim konstruktorom, byłby pobity jeszcze w 1939 roku, gdyby Hitler skupił się jedynie na swoim technologicznym hobby. W każdym razie wszystkim by to wyszło na zdrowie.

Źródła: 1, 2, 3, 4

https://www.youtube.com/watch?v=skK985CKw5g
1

Oglądany: 63937x | Komentarzy: 38 | Okejek: 230 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało