Szukaj Pokaż menu

Kulturalny weekend Przewodniczącego

14 594  
5   11  
Andrzej Lepper ogłosił ostatni weekend: "Łikendem kultury w Samoobronie". To tak samo jakby Czesi ogłosili dni morza, ale cóż... W sobotę uczestniczył w nagraniu dla TVN rozmowy dwóch "wielkich autorytetów" o "stymulatorach lotniczych", którą to bardzo "zaintegrował" czy też "zaignorował" pajaca z włosami w barwach zwisu męskiego, prostego Samoobrony. Następnie, wykorzystując piękną pogodę, udał się na, pierwszego w tym roku, kulturalnego grilla na świeżym powietrzu z innymi ludźmi o podobnym wyrazie twarzy i takim samym niepokojącym błyskiem w oku:
Wejdź do Monster Galerii!

A, że popili, jak na prawdziwego chłopa przystało, to postanowili ten miły, kulturalny weekend kontynuować przy staropolskiej grze zwanej bilardem:

Wielopak weekendowy XLVI

26 421  
13   26  
Jest takie jedno słowo które sprawia, że nabierasz ochotę do życia. Co to jest? Piwo? Forsa? Miejsce w wielopaku?.. Rozwiązanie pod koniec wielopaka...*

Pociąg ze Stolycy na Prowincje. W przedziale jedzie poseł i śpi jak suseł. Przed stacją przychodzi Konduktor i budzi posła:
- Panie pośle, pora wstawać!
- A co, głosowanie?

by Maupa

* * * * *


* * * * *

Do czego służą piersi dziewczyny?
- Do pieszczenia...
Kobiety?
- Do karmienia dzieci...(też)
A 60 letniej kobiety?
- Do ostrzenia brzytwy.

by Bobesh

* * * * *

Autentyki XXXI - z imprez, sądu i uczelni

34 999  
9   32  

Jeśli budzisz się dziś z głową ciężką jakby w środku był tylko promieniujący rad, jeśli ślepia jak u żaby, kolor ich niczym sztandar ludu, a w gardle masz mieszaninę rynsztoka i pustyni to oczywiście masz rację - wczoraj była sobota i tej wersji trzeba się trzymać.
Jeśli dasz radę pomyśleć to już wiesz co jest poniżej. Jeśli nie - szeptem podpowiemy: ...autentyki...

Na początek rozstrzygniemy odwieczny spór warszawian i krakowiaków. Za sprawą ziomala-d i lekcji w jego klasie:

Wzburzona Pani profesor na lekcji historii:

"Wiecie, że Kraków ma 7 świętych? Dawniej miasto bez świętego nie miało prestiżu. Wenecja nie miała świętych więc najechała Egipt i ukradła im jednego. Kraków też kiedyś nie miał żadnego. Jak sobie z tym poradzili?"
Klasa chórem: "Ukradli siedmiu!"

(A ile Warszawa ma świętych i co z tego wynika??)

Krótka opowiastka nurka o sile argumentacji:

Kiedyś byłem na imprezie, na której był również student psychologii. Byliśmy już zdrowo wcięci, więc zaczęliśmy bardzo mądre dyskusje, które po jakimś czasie przerodziły się w spór, która z nauk jest ważniejsza: psychologia czy matematyka ?
(P)sycholog był coraz bardziej poirytowany i w końcu stwierdził:
Gościu jak bym chciał, to bym mógł zniszczyć twój mózg !
Na to ja: No to niszcz !
P (już wku.wiony): Gościu zniszczę ci mózg !!!
ja: No niszcz, czekam !!!
P: Naprawdę mogę zniszczyć twój mózg !!!!!
ja: No niszcz wreszcie !!!!!
P: A przyje.ać ci w RYJ ?!!!!!!

Z propozycji nie skorzystałem, ale przekonałem się, że taki psycholog to potęga i mózg naprawdę może zniszczyć, gdyby tylko chciał.

(ciesz się, że nie byłes na imprezie z bojownikiem ciusiem... ten to potrafi przyje... znaczy zniszczyć mózg...)

Zawsze byliśmy za odpowiednim dodatkiem do nauczycielskich pensji ze względu na postepujący uszczerbek na zdrowiu wraz z wysługą lat. Najczęstszą chorobą zawodową jest głuchota, o czym napisał crazy_ahmed:

Na ostatniej lekcji historii w semestrze, nie pamiętam już którym, przyszło do wystawiania ocen. Nauczycielka była już dość leciwa i niekoniecznie lubiana. Doszła w dzienniku do mojego kolegi X. Wahała się czy wystawić mu 3 czy 4. Myślała głośno a z sali dobiegał głuchy pomruk:
- Czwórkę mu...stara czwórkę mu.
Na co ona z uśmiechem na ustach :
- Ach no dobrze, faktycznie się stara.

(a może było coś o czym nie wiemy - może kolega X faktycznie się starał po lekcjach... na przykład nosił leciwej nauczycielce węgiel do piwnicy wy świntuchy!!!)

Inną branżą szczególnie ulubioną przez autentyki jest służba zdrowia. Podesłała to kaprys:

Opowiadała koleżanka, która pracuje w punkcie ksero na mojej uczelni:
"Pewnego pięknego dnia, nie dalej jak dwa, trzy tygodnie temu praca wrzała jak zwykle. Obsługiwałam klientelę, jedna koleżanka kręciła się za plecami przekładając jakieś papiery. W pewnym momencie usłyszałam, jak mówi: "Słuchaj, coś się źle czuję..." Zanim zdążyłam się odwrócić i zareagować, koleżanka leżała na podłodze nieprzytomna. "Gdzie jest pokój pielęgniarki?" rzuciłam w panice do studentów. Oczywiście spotkały mnie tylko puste spojrzenia i wzruszenia ramion. "Gdzie jest pokój pielęgniarki?!" krzyknęłam do ochroniarzy mających niedaleko swoją kanciapę. "Siódemka!".
Pobiegłam jak mogłam najszybciej. W biegu potrąciłam kilku studentów. Nie zwracając uwagi na to, czy ktoś jest w pokoju czy nie, szarpnęłam za klamkę i wpadłam zdyszana do pielęgniarki z lakoniczną, ale pełną dramaturgii informacją: Koleżanka mi w ksero zemdlała! Pielęgniarka spojrzała jak na ciężką idiotkę i powiedziała: "To niech koleżanka przyjdzie..."

(ciekawe czy jakby mi tramwaj wydłużył przyrodzenie to też kazałaby przyjść...)

O biedni studenci prawa, którzy wybraliście karierę sądowniczą. Nie wiecie co was czega. My już wiemy za sprawą Jezyka. A że dobre z nas ludziska to się jego historyjkami z wami podzielimy:

Jeden z warszawskich sądów, dosyć głośna sprawa, medialna, tak więc policja sądowa, BORowiki (bo niektórzy oskarżeni korzystają z ochrony w/w) itd. Sąd ogłasza przerwę i wychodzimy na fajka. Palimy sobie, ale wszystko co piękne kiedyś się kończy - otwierają się drzwi, wychyla się pan z policji sądowej, robi ukłon jak cyrkowy magik, zamiata ręką z "służbowym beretem" jak muszkieterowie u Dumas’a i głośno woła: "Zapraszam, zapraszam!!!" i dalej już znacznie ciszej, ale za to śpiewając: "na teatrzyk kukiełkowy! O smutku, bądź chwili nudy na tej sali nie ma mowy!"
Gdybyście widzieli miny składu sądzącego, prokuratora i całej reszty, gdyśmy się wtoczyli na salę wszyscy jak jeden mąż dusząc się ze śmiechu.

Miał rację pan policjant... jakieś dziesięć minut później na salę wchodzi świadek - dziadek 70 letni, ale sprężysty, rześki, itd. (w końcu emerytowany pułkownik WP!). Staje za barierką i zaczyna zeznawać. Cały jego występ był kabaretem, ale najlepszy był moment gdy Sędzia mówi: "Proszę do mnie podejść" a facet, chwytając za barierkę i próbując wyrwać ją z podłogi pyta: "Z tym pulpitem?" Nikt nie wytrzymał, cała sala ryknęła śmiechem, na co pan pułkownik, z oburzeniem i złością: "Przecież mówił Sąd, żeby odpowiadać zza barierki!!!"

Ten sam świadek, skończył już mówić (a z detalami opowiadał o zdarzeniach sprzed 30-tu paru lat, opisując ubiór, gesty, wygląd osób, które widział raz w życiu) i Sąd tłumaczy mu, że może dostać zwrot kosztów podróży, musi tylko iść do pokoju 312 na 3 piętrze. Świadek słucha, słucha i już ma odchodzić, ale wraca i mówi: "A nie mógłby mi Sąd zapisać, bo wie Sąd... ludzka pamięć jest zawodna, a tu jeszcze tyle tych cyferek..."

(z drugiej strony pewnie wielu z was bojownicy wybierze togę sędziowską właśnie ze względu na takie atrakcje...)

Niezawodny Dziobas wskrzesił znów w autentykach kącik żeglarski:

Pływał na jednym z naszych statków handlowych (a bywały takie, bywały!) marynarz Janusz P., oszczędny do przesady. Skąpstwo usprawiedliwiał tym, że żona wyliczała go z każdego centa. Nie szczędzono mu z tego powodu złośliwych docinków i płatano różne figle. Januszek niewiele się tym przejmował. Gdy inni trwonili w portowych spelunkach ciężko zapracowany grosz, on siedział na statku i wyplatał ze starych lin przeróżne cudeńka.
Miękkie są jednak pozornie chropowate marynarskie serca. Postanowiono więc w brazylijskim porcie Santos zrobić "szplajs" i zafundować Januszkowi najpiękniejszą dziewczynę z "Tawerny". Suto wynagrodzona "praczka", jak nazywano wtedy panienki tej profesji, zaopatrzona w adres, poszła na statek, by wywiązać się ze swoich zobowiązań.
- No money, no money!!! - wykrzykiwał rozpaczliwie Janusz, gdy zobaczył piękność w swojej kabinie.
Dziewczyna jednak wytłumaczyła mu, że pieniędzy nie trzeba, bo friends już zapłacili.
- A ile, ile ci zapłacili? - zainteresował się uszczęśliwiony.
- Dwadzieścia dolarów.
- No to daj dziesięć i idź sobie.

(i co? może to Ci zachodni doradcy powninni się jednak od naszych uczyć jak "geszeft" zrobić, a nie odwrotnie...)

Zwykle nurt autentyków uczelnianych był reprezentowany przez mniej lub bardziej zabawne historie o wykładowcach. Dziś Panie i Panowie bohaterami historyjek nadesłanych przez Azzkikr666 są doły administracji uczelnianej

Wczoraj siedzieliśmy z kumplami na polibudzie, na korytarzu i oglądaliśmy, jak paru panów wywozi stare meble, używając do tego celu windy. Dwóch gości zjechało właśnie z partią mebli na dół, a jeden facet czekał na drugą windę i na wózku miał dwie szafki. Na jednej z szafek była naklejona mapa Polski sprzed kilkunastu lat - czarno - biała - ze starym podziałem administracyjnym. Akurat korytarzem przechodził pewien wykładowca i postanowił zagadnąć faceta z szafkami:
- Widzę, że zabiera pan sobie szafki.
- No zabieram - stwierdził lakonicznie koleś
- O, i ma pan przy okazji starą mapę Polski.
- Starą to ja mam żonę, a mapa jest co najwyżej nieaktualna! - bez zmrużenia oka stwierdził facio.

Po chwili nadjechała winda, z której wysiadła całkiem niebrzydka pani sekretarka, no i gość próbuje się ulokować w tej windzie razem z wózkiem, ale kiepsko mu idzie, więc kobieta postanowiła mu pomóc, chwytając drzwi ze słowami:
- To ja panu potrzymam, a pan niech wsiada...
- Czy ma pani na myśli trzymanie drzwi?? - z dużym uśmiechem pyta facet
- Tak i tylko trzymanie drzwi miałam na myśli - broni się kobieta.

(mamy jednak uzasadnione podejrzenia, czy to aby nie był któryś z panów doktorów dorabiający sobie jako fizyczny...)

Na deser dziś Mattik i jego urzekające historie. Każda z innej beczki ale obie znalazły uznanie bojowników na forum:

Pracuje w dużej firmie, która zajmuje się obsługą ruchu kart płatniczych. Któregoś dnia do naszego DOK-u dzwoni nasz kontrahent i wywiązuje się taki dialog z naszym operatorem :
- Dzień Dobry. Proszę Pana czy ja mógłbym wymienić papier w naszym terminalu ?
- Dzień Dobry. To znaczy? Skończył się panu i chce Pan zamówić nowy ? Czy też chce Pan żebym Panu pomógł w jego wymianie ?
- Nie, nie ... Ja bym chciał w ogóle nowy papier ...
- Jak to nowy ???
- No bo proszę pana na tym ... to znaczy na tych kopiach rachunków co klienci otrzymują to się drukuje na odwrocie napis : "Zapraszamy ponownie" ...
- ??? No to chyba dobrze ? Przecież to reklama dla Pana punktu ... !
- No tak.. ale wie Pan to trochę tak nie na miejscu ...
- Jak to nie na miejscu ? O co Panu chodzi ??
- No bo widzi Pan .... ja dzwonię... ja dzwonię.... z zakładu pogrzebowego ...
Zmieniliśmy mu papier na czysty ....


W latach młodzieńczych wkręciliśmy się z kumplami na 16-tkę (czyli dla niewtajemniczonych 16-te urodziny) ... to była impreza organizowana przez młodszego brata naszego kumpla z klasy ... byliśmy wtedy chyba w ostatniej klasie ogólniaka ...
Ponieważ koleś był nieźle dziany (ze Złotego Trójkąta > czytaj Ząbki, Zielonka, Wołomin) ...to starzy fundnęli mu imprezkę w jakiejś tam niedużej knajpce ... czyli wynajęta sala, nagłośnienie i inne bajery ...
Na imprezkę wpadliśmy w 6-ciu ... wyposażeni odpowiednio ...
No a imprezka kultura pełna ... kolesie w białych koszulkach ... panny w kreacjach wieczorowych ... no istna stypa .... Muzyka też jakaś taka koślawa... więc pierwszą rzeczą było opanowanie zestawu nagłaśniającego co też niezwłocznie uczyniliśmy ...
No i tak po jakichś 2 godzinach jeden z nas odpadł i zaległ na stole ... spał tak ze 3 godziny ...
Około północy się obudził ... nieprzytomnym wzrokiem rozejrzał się po sali ... na przeciwko niego siedziały dwie panny w "pięknych toaletach" ... a obok niego dwóch małolatów w białych koszulkach ... chwycił jednego z gości za ramię i wybełkotał : " Aaaa... gdzieee jessstt Pannnna Młoooda ???"

Oczywiście, gdy podobne zabawne historie wydarzą się w waszym życiu, nie zapomnijcie podzielić się nimi na forum "KAWAŁKI MIĘSNE". Dla najlepszych - poczytne i zaszczytne miejsce na naszej stronie głównej! Innych nagród nie przewidziano - wciąż czekamy na coś co nas naprawdę powali... :)

9
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Wielopak weekendowy XLVI
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu Faktopedia – Wyjątkowe wkładki do butów
Przejdź do artykułu Seks oralny w Kole Fortuny
Przejdź do artykułu Znajdź różnice - profesjonalny poradnik
Przejdź do artykułu Autentyki XXX - pijackie, sportowe i... haślane??
Przejdź do artykułu 15 zawodów, które już nie istnieją
Przejdź do artykułu Wesołe życie stomatologów III
Przejdź do artykułu Ludzie, którzy mieli niesamowitego farta
Przejdź do artykułu Konkurs PIP-y rozstrzygnięty!
Przejdź do artykułu Obrzydliwie obrzydliwi obrzydliwcy!

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą