"To ostatnia niedziela..." - chciałoby się zanucić. Ale nie łudźcie się!!! Na pewno nie są to ostatnie autentyki z życia wyznawców joemonsteryzmu. Zapraszamy na kolejną edycję:
Bdzik ma kłopoty z wymową i prawidłowym kojarzeniem. To chyba jeszcze nie jest żadne zboczenie, ale kto go tam wie...
Kilka lat temu, na wyjeździe gdzieś w Anglii przyszło mi, jak codzień, kupić coś - niecoś do jedzenia w tamtejszym "spożywczym". Choć podstawy miałem solidne to zbyt mocny w angielszczyźnie jednak nie byłem, chodziłem zatem do samoobsługowego, aby uniknąć problemów. Zapakowałem więc koszyk bułek, raźno idę do kasy, wykładam jakiś spory banknocik, panienka coś tam sobie narzeka że nie ma wydać, nagle zwraca się do mnie "Haven’t you got any pennies?" - znaczy się, czy nie mam pensów, ichniejszych groszy. Tyle że ja zamiast "pennies" usłyszałem wyraźnie "penis"... Nietrudno zgadnąć, że zbaraniałem - penisa i owszem, miałem, ale czułem, że coś jest nie tak i że nie należy go wyciągać celem okazania. Ale kobieta widzi, że zgłupiałem, więc powtarza "Pennies, PENNIES!". A ja ciągle słyszę to samo! Rozglądam się dookoła, czy ktoś mi pomoże, ludzie stoją spokojnie, ja czerwony jak burak, koszmar. Na szczęście kobieta chyba uznała, że nic nie kumam i jakoś zdołała mi wydać resztę. Dopiero w drodze powrotnej poskładałem do kupy fakty, że pensa Anglicy zwą zdrobniale "penny", a w liczbie mnogiej to będzie "pennies".
Następnego dnia zmieniłem sklep.
Smd ma sposób na niezbyt grzecznych ekspedientów:
Poszedłem ze szwagrem i córką (3 l.) do sklepu pod nazwą małego zielonego z wyłupiastymi gałami (aż dziw bierze, ile sie tego namnożyło ostatnio).
Zatankowałem koszyk i podszedłem do lady - gość kasuje browary i pyta się:
- co jeszcze?
W tym momencie córeczka ciągnie mnie za rękę i mówi że miałem jej kupić jajko niespodziankę (kinderjajo) - no to ja podnoszę córkę do półki, aby sobie wzięła a do gościa mówię (naprawdę nie wiem czemu):
- Jajco!
Gość osłupiał...
Policjant zatrzymał pewnego mężczyznę za zbyt szybką jazdę. Mężczyzna próbował ubłagać policjanta, aby ten nie wystawiał mu mandatu.
- OK - mówi policjant - zadam Ci jedno proste pytanie, i jeśli dobrze na nie odpowiesz, ja zapomnę o mandacie.
Mężczyzna z chęcią przystał na tę propozycję.
- Dobra - zaczyna policjant - jedziesz samochodem w nocy, gdy wtem na drodze przed tobą pojawiają się dwa światła. Co to jest?
- To proste, Panie Władzo - odpowiada mężczyzna - to jest nadjeżdżający z przeciwka samochód.
- No dobrze - nie daje za wygraną policjant - ale jaki samochód? Ford? Opel? Fiat?
- Czekaj! Daj mi jeszcze jedną szansę - zawołał błagającym głosem mężczyzna.
- Dobra, ale będzie już twoja ostatnia szansa. Źle odpowiesz - wypisuję mandat. Jedziesz samochodem w nocy, gdy wtem na drodze przed tobą pojawia się pojedyncze światło. Co to jest?
- To proste! To jest motocykl!
- Zgadza się. Ale dokładniej: jaki to motor? Suzuki? Honda? Harley?
- Skąd do cholery mam to wiedzieć?! - wrzeszczy mocno już podenerwowany mężczyzna.
- Przykro mi. Dostaje pan mandat.
- Dobra, niech będzie. Ale pozwól mi zadać tobie też jedno pytanie.
- Ok. Wal śmiało.
- Widzisz kobietę, częściową rozebraną, dobijającą targu z klientem? Kto to jest?
- Och, to proste - odpowiada policjant - to jest prostytutka.
- Uhm... A dokładniej? Twoja matka? Twoja siostra? Twoja córka?
by Strzelec
* * * * *
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą