Szukaj Pokaż menu

Jak poradzić sobie z policjantem z drogówki

15 274  
11   24  
Policja biedna jest. Policja za krzakami czai się. Policja mandatów nie wydaje za to bierze ile się da. Każdy kierowca stara się jeździć najbezpieczniej jak potrafi, przestrzega przepisów drogowych na ile to możliwe. Ale... jak tu nie przydusić wieczorem kiedy przed tobą, szeroka, długa i do tego pusta ulica, co prawda w terenie zabudowanym (60 km/h), ale co tam. Czasen jednak czai się tam gdzieś patrol z "suszarką"...

Co zrobić po zatrzymaniu? Jak działać? Jak negocjować? Jak nisko można zejść z wysokim mandatem? Oto bardzo ciekawa historia od Pawła Sowy z NLP.NET, jeśli masz swoją to pisz i pomóż innym.

"Kończyliśmy pracę w studio nad pewnym nagraniem godzina jakaś czwarta nad ranem, wszyscy w świetnym nastroju, spać się nie chce, więc opowiadamy sobie rózne zabawne historyjki "z życia". Michał, reżyser dźwięku, mówi:
- Kiedyś mało, że nie zapłaciłem mandatu, to jeszcze tak rośmieszyłem policjanta, że spadła mu czapka. Autentycznie, otworem do góry.
Michał nie jest raczej typem kabareciarza Benny Hilla, więc zaciekawił mnie tym bardzo.
- Cztery lata temu urodziło mi się drugie dziecko - mówi - i generalnie miałem kiepską sytuację, bo mieszkaliśmy u teściów w 1 pokoju, kasy mało, wieczne kłótnie. Dzieciak prawie całą noc płakał, zaspałem i w podłym nastroju nieumyty i nieogolony odpaliłem syfa (Oltcita) i pędzę do pracy, w której płacą mi psie pieniądze, z gazem do dechy, czyli jakieś 76 km/h. Jadę a tu jakiś pieprzony maluch się wlecze jakieś 68km/h. No to lewy migacz i go biorę. Biorę...biorę...biorę i skończyłem akurat na szczycie wzniesienia i podwójnej ciągłej. Zjeżdżam na prawy pas u to pan policjant macha lizaczkiem. O K..., o k..., k..., k.... jeszcze tego mi dzisiaj brakowało!.

Takie tam... ciekawostki

18 255  
6   49  
Czy wiesz, że:
  • Nie można złożyć kartki papieru A4 więcej niż 7 razy.
  • Na większości reklam, w których widać zegar czas jest ustawiony na 10:10.
  • Coca-cola początkowo była zielona.
  • Miód jest jedynym produktem, który się nie psuje. Znajdowano miód w grobowcach faraonów, który nadawał się do spożycia.
  • Przeciętny holenderski nastolatek mówi lepiej po angielsku niż amerykański.
  • Język wieloryba - płetwala błękitnego jest dłuższy niż cały słoń a jego serce większe niż mały samochód.
  • Al Capone miał na wizytówce napisane, że jest sprzedawcą używanych mebli.
  • Historia ta wydarzyła się w pewnym powiatowym mieście

    14 032  
    7   16  
    Historia ta wydarzyła się w pewnym powiatowym mieście, w południowej Polsce, a usłyszałem ją od mojej znajomej, która relacjonując to wydarzenie robiła co chwilę długie przerwy, po brzegi wypełnione spazmatycznym chichotem.

    Rzecz dotyczyła zdarzenia, które przytrafiło się jej koleżance z pracy. Obie panie są nauczycielkami i pracują w szkole, co nie jest bez znaczenia dla przebiegu rzeczy. Otóż rzeczona koleżanka, z przyczyn w zasadzie nieznanych, ale też i nieistotnych, zarejestrowała się na wizytę u ginekologa. W sumie nie ma w tym nic dziwnego, a już uchowaj Boże - śmiesznego! Mus - to mus. Jednak mus ten wypadł w na tyle nieszczęśliwych godzinach, że pacjentka nie miała czasu na udanie się do domu, przed zapowiedzianą wizytą. Nie było szans na wcześniejsze zwolnienie się z lekcji i puszczenie dzieci samopas.

    Gryzło ją to okropnie, gdyż jako zadeklarowana estetka, w pierwszym rzędzie pomyślała o niedopełnieniu obowiązku higieny tuż przed badaniem. No trudno -zmuszona była wybrać rozwiązanie kompromisowe: wszystkie potrzebne akcesoria weźmie ze sobą i na chwilę przed badaniem, skorzysta z łazienki dostępnej dla pacjentek w gabinecie lekarskim (lub ściślej mówiąc - w poczekalni). Zgarnęła więc do torebki odpowiednie "materiały eksploatacyjne", z dezodorantem - za przeproszeniem - intymnym włącznie.

    Nadszedł ów feralny dzień i nasza bohaterka rączym biegiem, wprost ze szkoły, pognała na umówiona wizytę. W poczekalni przed gabinetem zastała niewielką kolejkę oczekujących, co skonstatowała z pewnym zadowoleniem. Zyskała nieco czasu na dręczące ją potrzeby. Zamknięta w łazience, sprawnie choć nieco powierzchownie, dokonała koniecznych ablucji, koronując czynności dezodorantem - za przeproszeniem - intymnym.

    Jednak owa powierzchowność działań dręczyła ją nie mniej niż ich brak.

    Kiedy nadeszła jej kolej, zdenerwowana, sadowiąc się w fotelu "lotniczym" zaczęła od przeprosin, że ona zaraz po pracy, że nie zdążyła się porządnie przygotować, że tylko tak powierzchownie, że.... lekarz okazał się bardzo miłym panem, który swoim dobrotliwym spokojem starał się wpłynąć na nieśmiałą pacjentkę. Opanowany, uśmiechając się łagodnie, powiedział: - proszę się nie denerwować, naprawdę nie ma potrzeby AŻ TAK SIĘ PRZYGOTOWYWAĆ.

    Widać, zawodowo stargane nerwy naszej nauczycielki, nie dały się tak łatwo obłaskawić, bo przytoczoną kwestię powtórzył jeszcze dwa razy. Nawet najgorsze sytuacje kiedyś się kończą, więc po niedługim czasie nasza bohaterka znalazła się w swoim domu, a dokładniej w swojej łazience, myśląc jedynie o prysznicu. W pewnym momencie, przygotowując się do kąpieli, kątem oka spojrzała w dół... i zmartwiała....

    Sztywniejącą z wrażenia rękę sięgnęła do torebki po dezodorant - za przeproszeniem - intymny... zamiast niego, w dłoni znalazł się....
    lakier z brokatem....

    POSŁOWIE

    Ciekawe, jaka wersja tej opowieści krąży wśród lekarzy, w pewnym powiatowym mieście, w południowej Polsce...
    7
    Udostępnij na Facebooku
    Następny
    Przejdź do artykułu Takie tam... ciekawostki
    Podobne artykuły
    Przejdź do artykułu Historia milionerki, która nie opuszczała pokoju hotelowego
    Przejdź do artykułu Dwie wersje wydarzeń
    Przejdź do artykułu Perfidny trolling komputerowy
    Przejdź do artykułu PUzDU - Prawdziwe Uwagi z Dzienniczków Uczniowskich
    Przejdź do artykułu Polska to nie kraj, to stan umysłu – Kazik Staszewski pokazał mamę
    Przejdź do artykułu I znowu koszty...
    Przejdź do artykułu Ludzie, którzy mieli niesamowitego farta
    Przejdź do artykułu Sztuczki kulinarne, czyli poradnik dla samotnych mężczyzn
    Przejdź do artykułu Pies, który mówił

    Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

    Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą