Dziś o tiramisu, Gagarinie, nauce języka niemieckiego oraz o perypetiach na Przystanku Woodstock.
TIRAMISURozmowa przy kawie w pracy. Siedzimy w pięć osób. Trzech kolegów, ja i koleżanka, której IQ mieści się w granicach normy długości noworodków w centymetrach.
Dyskusja zeszła na Japonię i te wszystkie tragedie, które nawiedziły ten kraj.
Kolega mówi: Najpierw to trzęsienie, potem ta elektrownia a teraz następna elektrownia się sypie.
I na to koleżanka: No i to tiramisu jeszcze.
Konsternacja.
W końcu jeden z kumpli odważył się zapytać: Jakie tiramisu?
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą