Słuchajcie, jesteśmy na super balandze u mojego kumpla. Facet mieszka w
willi. Balanga na całego, a tu jedna panienka przychodzi z rottweilerem, który nie lubi towarzystwa po alkoholu, jak to zresztą zwykle wszystkie pieski w ogólności, a rottweilery w szczególności. Ktoś proponuje przerzucić rottweilera przez siatkę na posesję sąsiada, który wyjechał, co by nie bruździł (rottweiler, nie sąsiad, ma się rozumieć).
Na to mój kumpel:
- Niech was ręka boska broni! Tam mieszka taki jamnik, oczko w głowie
mojego sąsiada. Jak się by Maksiowi co stało, to by mnie Józek chyba
zaj...?!
Dobra. Towarzystwo bawi się dalej, ale jak koło północy rottweiler
naprawdę lekko dziabie jednego z nas, to nie wyrabiamy i po cichutku
przerzucamy bydlę przez płot do sąsiada.
Rano gdy wszyscy jeszcze śpią, mój kumpel - gospodarz balangi otwiera na
full kacu bramę, co by po piwko skoczyć i co widzi ? Pękający z dumy
rottweiler z uwalanym ziemią bardzo martwym jamnikiem w pysku.
- O ku...a, o ku...a, Józek mnie zaj...e, jak ja mu się wytłumaczę?!!! - wpada w panikę (kumpel, nie martwy jamnik, ma się rozumieć).
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą